
Magiczny uniwerek (The Magicians, Premiera: S01E01)
Artykuł zawiera niewielkie spoilery z odcinka.
Pierwsze wrażenia? Rozpoczynająca odcinek scena nie zachwyciła mnie, wydała mi się zbyt prostacka, a dialog postaci przesadnie kryptograficzny i wzniosły, ale już po chwili po uszy wkręciłam się w narrację. Precyzyjnie rzecz ujmując od momentu, gdy poznaliśmy głównego bohatera i to jego nieco senny głos zaczął nas prowadzić. A gdy w szóstej minucie trójka młodych ludzi weszła do wnętrza magicznego zegara Narnia Style, byłam już sprzedana i kupiona przez The Magicians. Czyli serial, który w pełnej krasie zadebiutuje pod koniec stycznia na SyFy, a oparty jest o serię popularnych książek Leva Grossmana, za których czytanie pewnie się teraz wezmę, zachęcona pilotem.

Fot. SyFy
I powiem tak – historia już na pierwszy rzut oka jest arcyciekawa i ma w sobie świeżość, której mi ogromnie brakowało w oglądanych w tym roku serialach. To prawda, efekty specjalne są bardzo tandetne. Mamy wręcz dysproporcję między scenariuszem a scenografią. Serial wpisuje się w dziwną niszę, bo jest jakby serialową odpowiedzią na przygody Harry’ego Pottera, z lekką nutką Bibliotekarzy i dowolnej teen dramy dla nieco starszych dzieci, powiedzmy: Gossip Girl spotyka studentów z How To Get Away With Murder. Bohater spędza czas na imprezie (odludek, neurotyk, marzyciel z głową w książkach), idzie na rozmowę kwalifikacyjną na studia w Yale, znajduje zwłoki profesora. Dialogi są na poziomie, osoby dramatu nie wydają mi się ani głupie, ani sztampowe, czuć moc literackiego pierwowzoru.
Zestawienie obyczajowego kryminału w wielkim mieście i baśni z książek z dzieciństwa zaskakująco się klei. Te wszystkie oniryczne sceny, pogoń za kartką rękopisu, uciekającą przed tobą mrocznymi ulicami, jakby miała własny rozum… Sceny przenosin z trywialnego Teraz do miejsc zaklętych i do baśniowych krain… tajemnicze symbole, zaklęcia, porozumiewanie się ze zmarłymi poprzez lustro… Wreszcie lęk przed Bestią, która jest na twoim tropie, i musisz się szybko nauczyć, jak z nią walczyć… dobrze się komponują ze scenami rozmów z policją, z psychiatrami, i ze złem mocnym, dorosłym, nie dla dzieci. Z brutalnymi morderstwami, przed którymi nikt nas nie ostrzeże i nie uratuje.
Urzeka mnie szczególnie to, że po raz pierwszy postacią, która nie chce przestać wierzyć w magiczne historie z dzieciństwa nie jest dziecko, a dorosły chłopak. Dziecięcą wrażliwość przypomina sobie też jego koleżanka. A szkoła do której trafiają nie jest Hogwartem, skierowanym do dzieci i po dziecięcemu ugładzonym, ale od razu uniwersytetem, wprowadzającym do baśni dorosłe tematy i dylematy. Brakebills College to zresztą miejsce ciekawe z natury. Kto z was nie chciałby zobaczyć (raz jeszcze!), jak wyglądają egzaminy wstępne do szkoły dla czarodziejów? I lekcje, i trening? I jak nieśmiała uczennica wyczarowuje szklanego, ożywionego konika z kawałka szkła? Kto z was nie czuł niedosytu po książkach i filmach o Harrym? Jeśli nie chcecie tego zobaczyć, jeśli nie kusi was połączenie Narni, HP i nowoczesnej, dorosłej narracji – to naprawdę nie macie czego szukać w serialu. Ale jeśli chcecie, jeśli ZAWSZE chcieliście, to… och, taaak!

Fot. SyFy
Serial jest dynamiczny, wartki. Już w pierwszym odcinku wprowadza sporo postaci, przez co są one niestety dość płaskie, ale to, mam nadzieję, kwestia nowości – zarówno my, jak i bohater, Quentin, dopiero je poznajemy. Trudno żeby od samego początku rozumiał je dogłębnie i wielowarstwowo. Dużo też się dzieje, podobno o wiele szybciej, niż w książce. To jest serial, w którym Na Poważnie miesza się z Baśnią w sposób, jakiego dotąd nie widziałam. Mamy równoległe światy, współczesne fantasy, mamy teen dramę i składniki typowego contentu young adult. Studenci uprawiają seks w swoich dormitoriach i palą „magiczne zioło”. Formują się szkolne kliki – popularni uczniowie, kujoni, źli chłopcy i niegrzeczne dziewczęta zaludniają ten świat tak samo, jak każdą inną amerykańską szkołę. No i jest ten rocznik, ta klasa, w której prawie wszyscy zginęli, nikt nie wie czemu, ale to wyraźne ostrzeżenie przed nadużywaniem magii. Ach, i pomiędzy światami można się porozumiewać mailowo oraz telefonicznie! Można też skoczyć do realnego, „prozaicznego” uniwersum na imprezę! A oprócz miłych i w gruncie rzeczy uroczych, aspirujących magów mamy też złych czarodziei, a przynajmniej tych spoza szkoły, działających sobie pokątnie, poza oficjalnym systemem. Szkoła to nie jedyne miejsce, gdzie się można przyuczyć do zawodu, prawda? A za murami szkoły, czego się łatwo domyślić, czai się Potężne Niebezpieczeństwo.

Fot. SyFy
Osią opowieści są bohaterowie, Quentin i Julia, przyjaciele od dzieciństwa, wkraczający już w pierwszym odcinku na dwie odmienne, a może nawet przeciwstawne ścieżki. Julia jest sceptyczna, nie zdaje egzaminu i wraca do „normalnego świata”. Jest jednak na tyle sprytna i szybko reagująca, że udaje jej się zachować pamięć o wydarzeniach z „drugiej strony lustra”. Ale to Quentin, choć mniej przebojowy i niepewny siebie, okazuje się ważniejszy. To o nim, w stylu skopiowanym z Harryego Pottera, rozmawiają w pierwszej scenie serialu mag i magini, spotykając się na przydrożnej ławeczce, by rozważyć los tego wyjątkowego młodzieńca. To jego narrację słyszymy z offu, i jego wątpliwości co do wkroczenia na nową ścieżkę przygody czujemy. Oglądając, szybko zdałam sobie sprawę, że empatyzuję z tym małomównym i nieporadnym chłopakiem, a empatia to potężna siła, szczególnie w kinematografii i w światach serialowych można na niej daleko zajechać. Zaintrygowana czekam więc na kolejne odcinki The Magicians.

Fot. SyFy
The Magicians
fantasy
SyFy, 2015–
Pirjo Lehtinen
Latest posts by Pirjo Lehtinen (see all)
- Game over (Game of Thrones, S08) - 27 czerwca 2019
- Fajne i nowe (The Passage, Good Trouble, I am the Night, PEN15) - 6 marca 2019
- Serial poznasz po tym, jak kończy (UnReal, Girlfriends’ Guide to Divorce) - 5 sierpnia 2018