![This image is embargoed until 00.01 Tuesday 3rd November 2015
From Rainmark Films
The Frankenstein Chronicles on ITV Encore
Pictured: Mary Shelley [Anna Maxwell Martin], John Marlott [Sean Bean] and Nightingale [Richie Campbell].
In the drama’s opening sequences, the Home Secretary Sir Robert Peel, following a successful operation by Thames River Police to apprehend a gang of opium smugglers, recruits Marlott.
As he stands on the water’s edge contemplating the arrest of the smugglers, Marlott makes a shocking discovery. The body of a dead child is washed up on the shore and on further examination of the corpse he is horrified to discover it’s not actually a child but rather a crude assembly of body parts arranged in a grotesque parody of a human form. The mutilated child-like body leaves an indelible impression on Marlott and he finds himself unable to shake off the memory of what has happened that fateful night.
This photograph is (C) ITV Plc and can only be reproduced for editorial purposes directly in connection with the programme or event mentioned above, or ITV plc. Once made available by ITV plc Picture Desk, this photograph can be reproduced once only up until the transmission [TX] date and no reproduction fee will be charged. Any subsequent usage may incur a fee. This photograph must not be manipulated [excluding basic cropping] in a manner which alters the visual appearance of the person photographed deemed detrimental or inappropriate by ITV plc Picture Desk. This photograph must not be syndicated to any other company, publication or website, or permanently archived, without the express written permission of ITV Plc Picture Desk. Full Terms and conditions are available on the website www.itvpictures.com
For further information please contact:
james.hilder@itv.com / 0207 157 3052](http://www.pulpozaur.pl/wp-content/uploads/2018/01/the_frankenstein_chronicles-470x140.jpg)
Drakaina pisze o serialu, który zdecydowanie warto nadrobić, bo napisany został pieczołowicie i z zachowaniem historycznych realiów epoki.

Kostiumowy romans, opowieść o młodej królowej i jej ulubionym sekretarzu – Pirjo omawia pierwsze odcinki serialu „Victoria”.

Pirjo i Melepeta piszą o jednym z pogodniejszych seriali, jakie dostaliśmy ostatnio od ITV.

Zakończyło się „Downton Abbey”. To koniec pewnej epoki w dziejach świata, także tego telewizyjnego. Czy finał sprostał oczekiwaniom?

Po sezon pierwszy Broadchurch nigdy nie sięgnąłem. Ale traf chciał, że obejrzałem przypadkiem premierę sezonu drugiego – i teraz lepiej rozumiem, czym się ludzie zachwycają.

Krótkie coś te sezony. Niepostrzeżenie przywykłem do obecności Downton Abbey w swoim życiu popkulturowym. No ale dość o mnie, bo podsumowanie wymaga przecież jakiejś próby spojrzenia z zewnątrz. Na wysokości piątego sezonu jakiegokolwiek serialu kluczowa jest odpowiedź na jedno zasadnicze pytanie: CZY TO JESZCZE MA SENS?

Kiedy oceniamy to, czy serial jest zgodny z prawdą historyczną, najczęściej trzymamy się twardych faktów. Problem pojawia się wtedy, kiedy próbujemy zadać sobie kluczowe pytanie o poprawność zachowań i światopoglądu postaci względem epoki. Wtedy wchodzimy na grząski grunt, gdzie właściwie trudno cokolwiek powiedzieć na pewno.

To produkcja pionierska pod wieloma względami, stosująca tropy i chwyty, jakie miały się stać popularne w serialach dopiero wiele dekad później. Być może właśnie dlatego okazała się efemeryczna – dożyła zaledwie siedemnastu odcinków.

Co jakiś czas w ramówce pojawia się jeden z TYCH seriali. I chociaż nie wyczekuję ich miesiące przed premierą ani nie zasypuję wieściami znajomych, to zawsze oglądam je z przyjemnością.Wszystkie te produkcje opatruję wspólną metką: brytyjskie dreszczowce. Chcecie poznać recepturę? Oto ona.

Produkcje o tematyce biblijnej czy może raczej ich twórcy życia lekkiego nie mają. Trzeba uważać, by widza nie zanudzić, ale także, by nie sprowokować oskarżeń o bluźnierstwo.

W ostatnich trzech odcinkach sezonu – Downton odwiedzimy ponownie dopiero na Gwiazdkę – akcja skacze do przodu i nawet wątki dotąd drętwe niczym panna niemrawo podpierająca ścianę nabierają rumieńców i z impetem ruszają do tańca.

Żałoba minęła, w garderobie pań królują fiolety i zgaszony kolor liliowy, czas zatem wyprawić przyjęcie, albo i od razu dwa! Pora wrócić do życia! Odwiedzić wielkie miasto! Zaszaleć, stracić głowę, flirtować ile wlezie, kraść pocałunki, kręcić piruety na parkiecie popularnego klubu i w nobliwym salonie!

Świat Downton regeneruje się po ciosie, jakim była tragiczna śmierć Matthew. W korytarzach i w ogrodzie słychać dziecięcy śmiech. Jest angielsko i na wskroś dystyngowanie.

Cierpienie uczyniło lady Mary jeszcze ostrzejszą. Jeszcze twardszą. Jeszcze mniej przystępną. Zmieniło w milczącą królową Krainy Śmierci, obojętną na wszystko i wszystkich, nawet własne dziecko.

Jest w tej historii coś z napięcia i klaustrofobii Dickensowskich Wielkich Nadziei. Przebrzmiała wielkość arystokratycznego Raju, zrujnowane rezydencje, dzikie ogrody, tragiczne romanse przeszłych dni, a w tym wszystkim bohater – chłopiec uczący się życia.

Prawdę mówiąc, nie ufam ludziom, którzy nie lubią układać rankingów, przydzielać ocen i układać „najlepszych dziesiątek”.

Błagam. Co jest z nami nie tak? Dlaczego ekscytujemy się serialem pozbawionym wielkich tajemnic, wartkiej akcji i szokujących salt moralnych?

Główne role grają Hugh Laurie (ach!) i Stephen Fry (ach, ach!). Przypominam, że serial kręcony był na początku lat 90., w czasach, gdy obaj dżentelmeni byli jeszcze piękni i młodzi.

Serial ITV zachwyca tradycyjną dbałością o detal historyczny i wiarygodny rys psychologiczny bohaterów. Narracja prowadzona jest subtelnie i bez szczególnych fajerwerków, jako stosunkowo wierna adaptacja cyklu powieściowego.

Kiedy Amerykanie wariują na punkcjie kostiumowej dramy do tego stopnia, że nawet scenarzyści himym się z tego natrząsają, to wiedz, że coś się dzieje.

Mówiąc najprościej, „Mr Selfridge” to całkiem udane skrzyżowanie „Mad Men” i „Downton Abbey”.